Komentarz: Simon Larsen
Większość osób myśli, że jukendo jest bardziej niebezpieczną z dwóch sztuk walki, jednak to w tankendo zdarza się chyba więcej kontuzji, kiedy tylko zostaną opanowane podstawy. Z pewnością ja ich doznaję (i uszkadzam też sam siebie) znacznie częściej właśnie przy tankendo. Będąc w tak niewielkiej odległości od przeciwnika, kilka centymetrów różnicy w ma-ai okazuje się mieć ogromne znaczenie.
Często zdarza się, że pchnięcia lądują powyżej do, dobrze jest więc zadbać o to, by mune-ate było wysoko i ochraniało wrażliwe miejsca. Ewa musiała dopasować swoje, składając materiał na ramieniu i zszywając go, by trzymał się na miejscu i chronił obojczyk.
Zalecam też, by unikać używania mena do naginaty czy kendo, gdyż ma on znacznie mniejszą ochronę gardła. Nie tylko jest ona węższa i przez to chroni mniejszy obszar, ale jest też mniej sztywna i potrafi podwinąć się jak u Koike, co oznacza, że każdy atak na nodo może skończyć się pchnięciem poniżej ochraniacza w gardło. A tego nikomu nie życzę.
W momencie, kiedy jeden z zawodników zmuszony jest do przerwania walki, zasady etykiety mówią, że:
- Powinno się podnieść rękę, dając sędziom sygnał, że coś się dzieje, na co powinni zwrócić uwagę;
- Powrócić do pozycji wyjściowej;
- Przyjąć kamae, przejść do naorei, ukłonić się i wycofać do krawędzi pola, zostając w nim;
- Uklęknąć w seiza i poprawić bogu czy zająć się innym problemem, pamiętając o tym, że źle nałożone bogu z winy noszącej je osoby może skutkować przyznaniem hansoku;
- Drugi z przeciwników wykonuje te same czynności, jednak nie przechodzi do pozycji seiza;
- Po skończeniu poprawek należy wstać, ukłonić się, postąpić 5 kroków do przodu do pozycji wyjściowej i przyjąć kamae (analogicznie do początku walki).
Odpowiedź