Autor: Emily Jackman
Z najróżniejszych powodów, ale jednak – większość czytelników prawdopodobnie trenowała coś kiedyś na własną rękę w trakcie zajmowania się budo. Czy to z powodu braku osób, z którymi można byłoby poćwiczyć, czy z potrzeby dodatkowej praktyki pomiędzy oficjalnymi treningami – trenowanie samopas nie jest niczym dziwnym. Stąd mój pomysł na podsunięcie Wam kilku kreatywnych technik na samodzielne treningi kiedy nie ma nikogo w pobliżu, komu można byłoby zadań pchnięcie..
Powtarzanie to jeden z kluczowych aspektów budo – pamięć mięśniowa jest niezwykle ważna i wymaga czasu i wysiłku. Kiedy zaczęłam trenować w domu, łatwo było mi znaleźć jakąś wymówkę lub rozproszyć się, więc starałam się jakoś zmotywować, by trenować częściej i lepiej.
Jeden z moich najlepszych zakupów to stojący worek treningowy, który zajmuje niewiele miejsca i który można dostosować względem wysokości. Jest idealny do ćwiczenia tsuki, jako, iż jest to niewielki cel, który dodatkowo zapewnia odpowiednie czucie pchnięcia i sprawia, że muszę się solidnie skupić. I zawsze mogę wykorzystać jego oryginalne przeznaczenie po stresującym dniu. Przed jego zakupem, pozostawały mi dwie inne opcje:
- Ustawienie poduszek na kanapie i oparcie ich o ścianę, by móc zadawać pchnięcia, lub
- Przyczepienie zwiniętego materiału do ściany lub ramy drzwi (trzeba uważać na gipsowe ściany, chyba, że lubi się zmieniać wystrój wnętrz co jakiś czas); tu nadawały się idealnie stare skarpetki
Obydwie opcje zapewniały zupełnie inne odczucie i były celami o różnym rozmiarze, toteż używanie ich zamiennie sprawiało, że nie nudziłam się tak łatwo. A jeśli problemem jest motywacja, zawsze można było przyczepić do nich coś, co powodowało wzrost adrenaliny, tak jak na przykład rachunek za prąd. Do tego muzyka z mocnym rytmem i można atakować niemal w nieskończoność…
Odtwórz własne nagrania – to coś, o czym myślałam w kontekście Jukendo.World od jakiegoś czasu – stworzenie sesji treningowych audio z różnymi listami ćwiczeń, którą można odtwarzać w tle w trakcie treningów. Chociaż projekt jest jeszcze w fazie planów, spróbowałam już usiąść i nagrać się (za pomocą aplikacji na telefonie) gdy udzielam instrukcji o formach kata. Omówienie pisanych poradników, a potem przepisanie ich w sposób, by odzwierciedały też czynności wykonywane przez osobę naprzeciwko, okazały się niezwykle pomocne, szczególnie, gdy odtwarzałam je ucząc się ich. Nagrałam kilka różnych wersji – długie omówienie, gdzie skupiałam się na tym, co robią obydwie osoby oraz krótsze i szybsze: jedno lub dwa słowa, by wspomóc pamięć. W taki sposób, z biegiem czasu mogę używać uproszczonej wersji, by wspomóc zawdoną pamięć.
Fumikomi na schodach – wywodzę się z naginaty, a nie z kendo, więc moje fumikomi jest dość okropne. Uderzam w podłogę, jakby mnie czymś obraziła, zamiast sunąć po niej jak żądna zemsty zjawa, więc skupienie się na podstawach takich jak praca nóg jest dla mnie niezwykle ważne. Jedną z technik, którą często powtarzam, z seminarium Yokosuce, to fumikomi na schodach, które można ćwiczyć, mając chociażby jeden stopień w domu.
Należy stanąć blisko stopnia i wykonać fumikomi, skupiając się by:
- Kolana były lekko ugięte
- Biodra trzymane w poziomie podczas ruchu
- Pięty uniesione lekko nad ziemią lub tylko ją muskające
- Odepchnięcie i źródło energii powinno wywodzić się ze śródstopia tylnej stopy
- Biodra i stopy powinny poruszać się jednocześnie
* To samo ćwiczenie można wykonywać na płaskiej powierzchni, jednak stopień wymusza prawidłowe odepchnięcie od podłoża.
Kiedy nie masz sprzętu – pewnie nie trzymasz potrzebnego sprzętu w domu lub akurat nie masz do niego dostępu… lub po prostu masz wolną chwilę i chcesz wzmocnić pamięć mięśniową. W każdym wypadku, sprzęt da się zastąpić czymś, co pewnie znajduje się w Twoim domu.
Książki – książki są wspaniałe, niewielkie, przenośne, są wszędzie i… można się w nich zaczytać. Jednak w tym przypadku polecam spróbować ćwiczyć tsuki jak w jukendo, używając do tego dość ciężkiego tomu. Jeśli masz tylko jeden taki, zawsze można zmienić kamae i ćwiczyć pod tankendo. Dobrą stroną książek jest to, że mają różne wymiary i wagę, a pozycja dłoni na grzbiecie jest łatwa do przypilnowania – powinna chwytać od góry, a nie obracać się na spód.
Niewielkie ciężarki/hantle – jeśli posiadasz takie w domu, pojedyncze ciężarki o wadze około 1-3 kilogramów nadadzą się do trenowania pchnięć. Należy pamiętać, by nie zaczynać od razu od najcięższych, jednak powoli zwiększać obciążenie. Zauważyłam, że pomaga to w trzymaniu barków w dole – po prostu dodatkowy ciężar sam ściąga je w dół. Ciężarki w formie opasek na kostki/nadgarstki można również użyć z podobnymi efektami.
Kij do mopa lub miotły – podsuwałam ten pomysł już osobom zajmującym się naginatą, ale przyda się i jukendokom. Choć kształt jest inny i ciężej przyjąć właściwą pozycję, jednak trzymając ręce luźno i tak można potrenować właściwy ruch przy pchnięciu.
Skrzynka z warzywami – duża cukinia lub ogórek to dobre substytuty… tankena. No i można po treningu je zjeść, o ile przeżyły ćwiczenia.
Odpowiedź