Komentarz: Jacek Lipiński
Myślę, że warto na początek wspomnieć, że była to moja pierwsza walka jukendo w obecności prawdziwych sędziów – i z pewnością jest to widoczne.
Raz czy dwa walczyłem w shiai geiko, ale pełen zestaw znających się na rzeczy sędziów to coś nowego.
Muszę też przyznać, że nie jestem zadowolony z tego, jak walczyłem i po obejrzeniu nagrań nareszcie jestem w stanie określić dlaczego.
Nie powinno być niespodzianką, że nie do końca jestem świadom, co można a czego nie wolno robić podczas oficjalnej walki, co wpłynęło znacząco zarówno na moje podejście, jak i same decyzje.
W ciągu tych sześciu minut, desperacko starałem się złapać równowagę podczas prawdziwej walki. Usiłowałem polegać na moim doświadczeniu treningowym by uzyskać dobrą okazję do pchnięcia, z pewnymi sukcesami, ale żaden atak nie kończył się punktem, bo moje ręce były zbyt spięte. Zamiast wykonywać poprawne pchnięcia, starałem się z całej siły uderzyć w przeciwnika.
Do tego nie udało mi się oczyścić umysłu i zrelaksować przed końcem walki, toteż nie zdobyłem ani jednego punktu.
Są i pozytywy – udało mi się mniej lub bardziej, ale jednak, czytać mojego przeciwnika, przez co uniemożliwiałem mu zdobycie punktu, a sam wciąż zadawałem pchnięcia.
Ta walka nauczyła mnie wiele, ale najważniejszym jest to, że nadal muszę się sporo nauczyć i, jeszcze ważniejsze to, że przeniesienie ćwiczeń, które robimy na co dzień, do prawdziwej walki, wymaga nie tyle umiejętności czysto fizycznych, ale głównie odpowiedniego nastawienia – mentalności.
Komentarz: Oleksii Zelentsov
To była bardzo ciężka walka dla mnie, moja pierwsza w jukendo. Jacek ruszał się świetnie i niezwykle szybko. Uzmysłowiłem sobie, że moje ataki nie są celne, a mój przeciwnik jest ode mnie szybszy i lepszy technicznie, a nawet lepiej oddycha, bo ma większe doświadczenie w kendo. Brakowało mi sprawności, a moje ataki były zbyt wolne. Jednak było to niesamowite doświadczenie.
Odpowiedź