Ewa i ja zetknęliśmy się z Jukendo po raz pierwszy gdy obejrzeliśmy program Baptiste Taverniera na NHK. Mieszkaliśmy już w Japoni około 3 miesiące i pomyśleliśmy, że byłoby zabawinie spróbować. Sensei Terada uprzejmie zgodził się nas trenować, pomimo tego, że Ewa pierwszego dnia przyszła o kulach. Pierwsze popołudnie spędziliśmy wykonując podstawowe ćwiczenia na podjeździe, w deszczu. W tej chwili wydaje mi się, że sąsiedzi przyzwyczaili się już do takich sytuacji. Mimo wszytko spróbowaliśmy i teraz dajemy omiyage, małe upominki, na tyle często, że wszyscy w okolicy spoglądają na nas raczej z przyjaźnią, niż jak na szkodniki.
Po miesiącu treningu w Kasugai opuściliśmy Japonię, aby kontynuować naszą błędną wędrówkę dokoła świata, oglądając różne cuda. Dwa tygodnie później Ewa zaczęła tęsknic za treningiem tak bardzo, że zasugerowała, abyśmy wrócili do Japonii i trenowali trochę bardziej serio.
Teraz, kilka lat później, wiem, że są dni kiedy Ewa żałuje tej sugestii. Bolące mięśnie, nieziemsko gorąca i wilgotna pogoda powoduje, że picie piwa na plaży w Fiji brzmi jak dużo sensowniejszy plan.
Jednak znacznie częściej myślimy, że jest to najlepsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjęliśmy. Oboje trenujemy Naginata i uważamy że Jukendo i Naginata dobrze się uzupełniają. Złożoność Jukendo ukryta w prostocie odkrywa wszelkie słabości czy lenistwo, które można zatuszować (innymi słowami „okłamywać się”) w bardziej złożonej sztuce walki.
Wygląda na to, że Jukendo staje się coraz bardziej popularne, albo co najmniej bardziej widoczne. Dlatego też pomyśleliśmy, aby założyć stronę z dodatkowymi informacjami w różnych językach. Głównie są to rzeczy, które przydałyby się nam gdy sami zaczynaliśmy trenować. Bardzo wiele osób przyłączyło się do tej idei i poświęca jej strasznie dużo pracy, więc zobaczymy do czego to doprowadzi.
Życzę powodzenia,
Simon
Odpowiedź