07.09.2017
Dziś przywitaliśmy kolejnego gościa na treningu – tym razem jest to siostra Simona, Claudia. Zawsze podziwiam wszystkich nowicjuszy, którzy decydują się spróbować czegoś tak innego od większości sposobów spędzania czasu wolnego, a do tego obarczonych niedogodnościami ćwiczenia w ciężkich ubraniach (i zbroi), dźgając inne osoby w wysokiej temperaturze i jeszcze wyższej wilgotności, która sprawia, że wszystko (i wszyscy) są ciągle mokrzy i cuchną. Claudia ćwiczyła z sensejem Teradą, a my powtórzyliśmy wszystkie bazowe ćwiczenia – ja skupiłam się na wdrożeniu rad, które otrzymałam poprzedniego dnia. Może to brzmieć dość żałośnie, że mam tyle problemów z tak podstawową rzeczą jak poprawne kamae czy pchnięcie, ale dla mnie jest to powód do cichej dumy – bo traktuję to jako dowód na to, że czynię jakieś postępy, a nie powtarzam w kółko stare błędy.
Zazwyczaj udaje mi się naprawić jeden element, który negatywnie wpływał na całość, a potem muszę jakoś znowu poukładać wszystko, by tworzyło spójny obraz. Za to nie tkwię przy złych nawykach, które mogą okazać się nie do przezwyciężenia po jakimś czasie – a to dzięki codziennemu treningowi pod okiem senseja, który nie pozwala powtarzać w kółko tego samego błędu. Zauważenie i zniwelowanie jakiegoś problemu, czyli to, co zajęłoby parę miesięcy lub lat wszędzie indziej na świecie, tutaj trwa kilka dni. Po przerwie poćwiczyliśmy tankendo, po raz pierwszy w pełnej zbroi. Chyba nigdy nie pokocham krótkiej broni, moje serce zostało skradzione przez mokuju:)
08.09.2017
Kolejny trening w towarzystwie Claudii, która na swoim drugim treningu poczyniła znaczące postępy. I to jest właśnie ogromna zaleta jukendo, ta niesamowita dostępność, nawet dla osób, które nie mają żadnego doświadczenia z japońskimi sztukami walki – może im być nawet łatwiej, bo nie muszą przezwyciężać złych nawyków (jak ustawianie się frontem w kendo, czy zbyt niska prawa ręka w naginacie). Po kilku treningach nowe osoby mogą już ćwiczyć z resztą grupy, a po miesiącu brać udział w normalnej walce.
Niezwykłym jest, jak intuicyjne są używane tutaj ruchy, podobnie z kiai, czyli okrzykiem – przychodzi naturalnie, a że używa się tylko jednej sylaby („jaaa”), nie trzeba wymyślać czegoś własnego i przejmować się, że może brzmieć dziwnie czy śmiesznie. Do tego jukendo nie jest bolesne, szczególnie, jeśli przyjmuje się pchnięcia odpowiednio – z małym kroczkiem do tyłu. Im bardziej doświadczony przeciwnik, tym lżejsze będą jego ataki – jeśli chodzi o odczucie drugiej strony, bo nadal będą wyglądać jak pojedynek na śmierć i życie z zewnątrz. Wszystko to sprawia, że ta sztuka walki jest bezpieczna, warta propagowania i dostarcza mnóstwa okazji do śmiechu. Dzisiaj skupiliśmy się na podstawach, głównie harai, wejściu w odpowiedni dystans i kontroli środka. Powtórzyliśmy też kata w obu rolach, uchikara i shikata, a na koniec założyliśmy meny i poćwiczyliśmy coś szczególnie przydatnego w walce – jak zachować się w obliczu bardzo ofensywnego lub defensywnego przeciwnika. Musiałam kombinować co działa, a co nie ma prawa odnieść pożądanego skutku – co jest dla mnie ważne, bo nie mam doświadczenia w walce i muszę je budować od zera. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś powtórzymy taki trening, bo wiele się nauczyłam – i mam nadzieję wykorzystać w przyszłości.
09.09.2017
Dzień bez treningu oznacza poznawanie lokalnej kultury. Wybraliśmy się wcześnie rano na targ rybny – i to był znakomity pomysł, gdyż udało się nam spróbować świeżego tuńczyka, który ważył około siedemdziesiąt kilo. Pyszności! A nie jestem fanką ryb, więc takie słowa wiele znaczą z moich ust.
Później udaliśmy się skosztować kolejnego lokalnego smakołyku, tostów z pastą z czerwonej fasoli, od której powoli się tu uzależniam. Do wieczora szwendaliśmy się po Osu Kannon, podziwiając świątynie i buszując w sklepach za japońskimi pamiątkami. To jednak nie był koniec podpatrywania tutejszych zwyczajów – wieczorem wspólnie udaliśmy się poobserwować kolejny festiwal. Ten przepełniony był tańcem – niesamowite. Będzie mi tego brakować.
To jest pierwsza część zapisków Klary, pełniącej rolę tłumacza i gościnnego autora w serwisie Jukendo World, która niedawno zaczęła trenować jukendo i zdecydowała się przyjechać do Japonii na trzy miesiące by zgłębić tajniki tej sztuki walki, wraz ze swoim partnerem Łukaszem.
Odpowiedź