2017-09-24 (Niedziela)
Plany, by potrenować dzisiaj w jakimś bardziej oddalonym dojo nie wypaliły, zaprosiliśmy więc senseja Sasune do dojo z najlepszym widokiem w okolicy – tego na ‘naszym’ dachu. Zgodnie z planem trenowaliśmy tylko i wyłącznie tankendo, począwszy od podstaw, aż do krótkich walk, na które, zaskakująco, starczyło nam miejsca, choć musieliśmy uważać, by nie zdenerwować sąsiadów zbyt głośnym kiai, ani też nie zapędzić się i przelecieć nad barierką okalającą taras.
Nadal mam trochę problemów z posługiwaniem się krótką bronią, może również dlatego, że moje serce oddałam mokuju – jednak z upływem czasu powoli zaczynam odnajdywać prawidłową technikę tankendo. Upłynie jeszcze wiele czasu, nim będzie to dobrze wyglądać i co najmniej drugie tyle, zanim będę w stanie z tego odpowiednio korzystać podczas walki – ale od tego właśnie jest życie by się zbytnio nie nudzić, prawda? Do tego zawody All Japan w tankendo zbliżają się nieubłaganie – są już w lutym (cytując senseja: sezon na jukendo już minął), więc nie zazdroszczę Ewie i Simonowi pracy, jaka już niedługo ich czeka.
2017-09-25 (Poniedziałek)
Największe dojo ze wszystkich (sala sportowa) to idealne miejsce, by ćwiczyć pracę nóg. Zarówno w jukendo, jak i w tankendo, używa się szybkich niewielkich kroków, które powinny być jednocześnie bardzo dynamiczne, ale i jak najbardziej płaskie. Najtrudniejszą rzeczą jest zachowanie przy nich stabilnego kamae, które nie będzie sztywne, ani przesadnie luźne – bo wtedy końcówka mokuju zacznie podskakiwać, a takie dodatkowe ruchy negatywnie wpływają na sam atak (choć z perspektywy przeciwnika, to doskonała okazja do zadania ciosu, wręcz podana na tacy). Ostatni krok, jednoznaczny z atakiem, wraz z charakterystycznym ‘tupnięciem’ (fumikomi) powinien być możliwie jak najszybszy i największy, gwałtownym przyspieszeniem, z którego wychodzi siła pchająca ciało i ręce naprzód – cios nie powinien brać swojej mocy tylko z ramion, a również z całej reszty, co nie przychodzi łatwo i co trzeba poczuć, żeby tak naprawdę zrozumieć. Sekretem stojącym za takim wykonaniem ataku jest całkowite poświęcenie się mu, bez zbędnego blokowania, wahania, czy nawet myślenia (tu w grę wchodzi nastawienie mentalne) – a do tego zachowanie balansu pozwalającego zaszarżować i wycofać się równie szybko, bez potrzeby poprawienia własnej postawy. Oczywiście w procesie nauki pojawia się wiele błędów i są niemalże nieuniknione – każdy w którymś momencie je popełnia. Nie należy się nimi przesadnie przejmować, bo dojście do odpowiednich wniosków wymaga poświęceń i mnóstwa czasu, ale by tak było, w głowie cały czas trzeba mieć obraz prawidłowego wykonania. Odkrycie pracy nóg, która będzie działać w naszym przypadku – będzie wystarczająco szybka, zapewni siłę pchnięciu, pozwoli na dynamiczną zmianę kierunku i dobry zanshin – to kwestia nie godzin, a dekad spędzonych na dojo. Na szczęście, większość pomyłek to świetna okazja do śmiechu, szczególnie w przypadkach, kiedy skupiamy się tylko i wyłącznie na osiągnięciu maksymalnego zasięgu ciosu… i impet przenosi nas obok przeciwnika, a broń pięknie uderza w powietrze.
Pod koniec nagraliśmy trochę form kata dla Jukendo World. Ponieważ jukendo już zaraża coraz więcej osób na całym świecie, będą one potrzebowały przewodnika na swojej drodze – stąd i posty i filmy są dość szczegółowe, na tyle, na ile pozwala jednostronna forma przekazu. Osobiście należę do tych dziwaków, którzy uwielbiają kata – ale jak każdy dość często potrzebuję skonsultować jakiś problematyczny element z kimś mądrzejszym, by nie zastanawiać się, czy w ipponme atakuję omote czy ura (choć w tym przypadku nie ma żadnych wątpliwości, po prostu ruszam naprzód i zadaję cios przeciwnikowi). Nie mając senseja, że tak powiem, pod ręką, jedynym rozwiązaniem jest odniesienie się do nagrań, tekstów i zdjęć – stąd jestem szczęśliwa, że mogę pomagać tak wspaniałej inicjatywie, jaką jest Jukendo World – dostarczaniu wiedzy od najlepszych do fanatyków mokuju rozsianych po całym świecie.
2017-09-26 & 27 (Wtorek – Środa)
Zrobiliśmy sobie spontaniczne wolne, aby jeszcze raz pojechać do Tokio i zobaczyć trochę więcej szalonej stolicy Japonii. Wykorzystałam okazję by wpaść do lokalnego sklepu dostarczającego sprzęt do różnych budo – między innymi do jukendo – z misją znalezienia mena, który pasowałby na moją dziwną głowę.
I faktycznie, okazało się, że właściwie powinnam używać mena z dziecięcej (nawet nie nastoletniej) rozmiarów ki, jednak zdobycie tak małego, który przeznaczony byłby do jukendo, byłoby dość trudne, dlatego poradzono mi kupienie najmniejszego z możliwych i potem, ewentualnie, dopasowanie go do mojej głowy już indywidualnie. Muszę przyznać, że po raz pierwszy monomi (szpara w mengane, metalowej kratce z przodu twarzy) wypadło równo na poziomie moich oczu i mogłam trzymać głowę prosto – to już duży postęp:) To mój pierwszy element bogu – nie mogę się doczekać!
2017-09-28 (Czwartek)
Szlifowaliśmy dziś formy kata, głównie juken-tai-juken kata (mokuju kontra mokuju), skupiając się na odpowiedniej odległości pomiędzy obydwiema osobami – i to nie tylko po skończeniu danej formy, gdzie niejako również wypada znaleźć się w tym ulotnym punkcie pośrodku – ale również podczas zaczynania danej formy, gdzie uchikata lub shikata przesuwają się o trzy lub dwa i pół kroku do przodu. Linie na podłodze, jakie przykleiliśmy przed treningiem, momentami bardziej mi przeszkadzały, niż pomagały, bo zazwyczaj staram się dopasowywać do swojego partnera – stąd i te trzy kroki potrafią zmienić się w trzy susy.
Mimo to, była to świetna lekcja, którą – mam takie wrażenie – będziemy regularnie powtarzać, by wyrobić w sobie poczucie miejsca, w którym powinniśmy się przy każdej z form znaleźć. Choć nie wydają się one zbyt skomplikowane, szczególnie w porównaniu z tymi w innych budo, jest w nich tak wiele niewielkich elementów, które mogą sprawić, że całość nie pójdzie zgodnie z planem, że uważam je za niezwykle trudne – i dzięki temu nigdy się przy nich nie nudzę. Do tego każdy błąd osoby, pełniącej rolę nauczyciela (uchikata) są od razu zauważalne, bo to od niego zależy czy uczeń (shikata) wykona atak poprawnie – niemalże jak w związku, partnerów powinna łączyć chemia – tylko tutaj oparta o stan umysłu ‘zaraz cię wykończę’. Oczywiście i tak zawsze kończymy z wieloma „dobrze, ale” czy też „prawie dobrze”, ale nic nie gasi mnie skuteczniej, niż brak krytyki – w końcu dzięki niej jestem tam, gdzie jestem.
2017-09-29 (Piątek)
Dzisiaj ponownie swoją wizytą zaszczycił nas sensej Konno, by poprowadzić serię treningów i popracować nad niektórymi problematycznymi aspektami. Sensej ten za jakiś czas wybiera się do Polski, stąd dodatkowym atutem wizyty jest możliwość wymiany doświadczeń i informacji, które mogą przydać się w przyszłości. Tym razem to ja byłam odpowiedzialna za początkową część treningu, głównie rozgrzewkę i podstawowe ćwiczenia. Powoli nabieram pewności siebie i wyczucia, co powinno następować po czym, a nie jest to takie proste, jak mogłoby się wydawać. Przykładowo, nie wszystkie kombinacje ciosów przy podwójnych (nidan) i potrójnych (sandan) atakach są łatwe do wykonania, szczególnie na początku treningu, kiedy wszyscy potrzebują złapać rytm i bardziej się rozgrzać.
Póki co, wszystkie pomysły pozbawione sensu są automatycznie korygowane (głównie przez pełne niedowierzania miny Ewy i Simona), ale już za kilka dni będziemy pozbawieni ich czujnych oczu – te jeszcze mniej doświadczone niż my będą patrzeć tylko w naszym kierunku. Póki co jednak cieszymy się okazją trenowania z sensejem Konno, który ma świetne wyczucie co do rzeczy, które są dla nas problematyczne i naprawiania ich niemalże natychmiastowo. Uwielbiam fakt, że każda osoba, z którą ćwiczymy, wprowadza coś nowego, co pozwala nam zrozumieć niektóre elementy jeszcze bardziej dogłębnie – a zarazem większość z tych ćwiczeń oparta jest na podstawach, niczym przesadnie skomplikowanym i trudnym do wykonania.
To jest pierwsza część zapisków Klary, pełniącej rolę tłumacza i gościnnego autora w serwisie Jukendo World, która niedawno zaczęła trenować jukendo i zdecydowała się przyjechać do Japonii na trzy miesiące by zgłębić tajniki tej sztuki walki, wraz ze swoim partnerem Łukaszem.
Odpowiedź